Edynburg w sierpniu, czyli szaleństwo festiwalu


Edynburg to miasto tętniące życiem przez cały rok, jednak to właśnie w sierpniu zaczyna się robić naprawdę cieakwie. Rozpoczyna się słynny festiwal edynburski, który jest właściwie połączeniem wielu różnych imprez odbywających się od rana do późnej nocy na terenie całego miasta. Towarzyszą mu niesamowite tłumy miejscowych i turystów, którzy chętnie oglądają zarówno darmowe występy na ulicach, jak i płatne przedstawienia wszelkiego rodzaju. Na ten okres zjeżdżają się tu bowiem artyści z całego świata.
W ubiegły weekend wybraliśmy się do centrum rozejrzeć się co się dzieje i co ciekawego można zobaczyć. Nie jesteśmy co prawda fanami czy koneserami sztuki teatranej, jednak zawsze można pogapić się na uliczne występny.

W pierwszej kolejności zajrzeliśmy na Międzynarodowy Festiwal Książki. Wybór książek był przeogromny, odbywało się również wiele prelekcji i spotkań z autorami. Mówiąc szczerze nie jestem na bieżąco z nowościami, jendak kilka książek wpadło mi w oko, ale gdy sprawdziłam ceny doszłam do wniosku, że zamówię je przez internet.



W dalszej kolejności udaliśmy się w stronę centrum idąc George Street, która została nieco przeorganizowana (nie wiem czy tylko na okres letni czy permanentnie), normalnie była to dwukierunkowa, dwujezdniowa ulica, obecnie jedna strona ulicy została zamknięta dla ruchu, na części postawiono ogródki licznych tu restauracji, a na pozostałej części utworzono ścieżkę rowerową. Wygląda to świetnie, a ulica dzięki tym zabiegom zupełnie zmieniła swój charakter - jest bardziej przyjazna pieszym, klientom i ludziom w ogóle;)


Przespacerowaliśmy się tą zatłoczoną ulicą do samego centrum w okolice Galerii Narodowej, gdzie rozstawione były kasy, w których sprzedawane były bilety za pół ceny na występy na ten sam dzień. K. swoim sokolim okiem wypatrzył tam między innymi występ polskiej grupy - Filharmonia Dowcipu. Widzieliśmy ich występ kiedyś w telewizji i bardzo nam się to podobało, postanowiliśmy więc niezwłocznie kupić bilety i wybrać się na to przedstawienie.



Do spektaklu mieliśmy kilka godzin, ale stwierdziliśmy, że nie ma sensu wracać do domu, że pochodzimy i porozglądamy się po mieście i zobaczymy co jeszcze się dzieje. I tak chodząć i klucząc po uliczkach i zaułkach trafiliśmy na liczne ogródki, knajpki, stragany z jedzeniem, a wszędzie oczywiście pełno ludzi. Ceny natomiast oczywiście również "festiwalowe", czyli zdecydowanie wyższe niż normalnie.


I tak spacerując doszliśmy do wniosku, że jesteśmy głodni, ponieważ wyszliśmy z domu bez śniadania, a była już zdecydowanie pora lunchowa. Rozglądając się po wielu, ciekawych kramach z jedzeniem, jakoś nie mogliśmy się na nic zdecydować. Ostatecznie postanowiliśmy pójść do kuchni w meczecie i tam zjeść lokalną arabsko/indyjską kuchnię. Jest to bardzo specyficzne miejsce, jedzenie wydawane jest właściwie prosto z kuchni z wielkich garów, a ilość dań nie jest zbyt urozmaicona, jednak są one bardzo smaczne i świeże. Do tej garkuchni (to bardzo dobre określenie na to jak to miejsce wygląda) przychodzą przeróżni ludzie, nie tylko licznie zamieszkujący tę dzielnicę ludzie pochodzący z Azji, ale także studenci, ludzie młodzi i starsi, jednym słowem pełen przekroj społeczeństwa. Jedzenie jest bardzo smaczne i jeżeli ktoś lubi kuchnię z tego regionu świata, to bardzo polecam to miejsce.


Najedzeni i zadowoleni, postanowiliśmy pójść do parku i nieco odpocząć.

Pod wieczór poszliśmy na występ kabaretu Filharmonia Dowcipu, który odbywał się, podobnie jak kilka innych spektakli w Edynburskim Centrum Konferencyjnym. Czekając w fuaye, przypomniało mi się, że kiedyś bardzo, bardzo dawno temu, na początku mojego pobytu w Edynburgu, zostałam tu przysłana do pracy jako obsługa kelnerska jakiejś imprezy. To było jednak bardzo dawno temu i zapomniałam jak wielki jest ten kompleks. Kilka pięter, ogromne sale, wielkie, długie i szerokie korytarze - istny labirynt.

Z przedstawienia byliśmy bardzo zadowoleni, muzycy jak zwykle dali czadu, grali świetnie, przy okazji wspaniale się na scenie bawiąc. Grupa ta fantastycznie łączy muzykę klasyczną z popularną, dzięki czemu ta pierwsza staje się o wiele bardziej przystępna dla przeciętnego osobnika. Wszytko to okraszone dużą dawką humoru i pięknymi skrzypaczkami;)

Jeżeli jeszcze nie słyszeliście o Filharmonii Dowcipu, gorąco polecam zapoznać się z ich repertuarem, jestem pewna, że się Wam spodoba, a muzyka zarówno klasyczna jak i popularna w ich wykonaniu wpadnie Wam w ucho.

Filharmonia Dowcipu


Po zakończonym koncercie postanowiliśmy przejść się jeszcze na Nowe Miasto, ponieważ wypatrzyłam, że gdzieś tam miała się odbywać impreza związana z pewnym lokalnym wyrobem alkoholowym, a mianowucie ginem Hendrick's. Tego nie mogliśmy ominąć!   Hedriks to chyba jedyny gin, który można pić sam i który smakuje fantastycznie. Kierując się mapką szybko trafiliśmy do dziwnego lokalu. W wejściu przywitał nas przemiły gentelman ubrany w tweedy i zaprosił do środka. Przestępując próg poczuliśmy się jakbyśmy cofneli się w czasie o kilakdziesiąt lat i weszli do wytwornego angielskiego klubu. Eleganccy młodzi panowie i kelnerzy ubrani w stroje z epoki, klimatyczna muzyka z gramofonu, biblioteczki pełne starych książek i kilka pamiątek z afrykańskiego safari, wszystko to tworzyło niesamowity i niepowtarzalny klimat.
Zajeliśmy miejsca przy barze i zamówiliśmy drinki, przygotowywane na naszych oczach i podane w bardzo orygilany sposób. Te drinki były dość wymyślne, jeżeli jednak macie ochotę na coś prostszego, a jednocześnie równie pysznego, to polecam gin z tonikiem z dodatkiem surowego ogórka - pychotka i gorąco polecam.

Hendrick's Gin









Mam nadzieję, że choć trochę udało mi się przybliżyć Wam jak wygląda Edynburg podczas festiwalu, jaka panuje tu atmosfera i jaka jest specyfika tego miasta ;) 

Pozdrawiam!

Etykiety: , , ,