Jak wyglądają moje wakacje All Inclusive (uwaga - dużo zdjęć)

Aby nie być gołosłowną i udowodnić Wam, że wakacje all inclusive wcale nie muszą kojarzyć się z leżeniem plackiem przy basenie czy na plaży i smażeniem się przez cały dzień na słońcu, postanowiłam przygotować post o tym jak spędzałam moje dotychczasowe wyjazdy na wakacjach AI.




Zdecydowanie najlepiej wspominam wakacje na Kubie, pewnie dlatego, ze był to pierwszy taki wyjazd, do dość specyficznego i egzotycznego kraju, a poza tym byliśmy tam dwa tygodnie. Wypoczęłam i wyleniłam się maksymalnie. Kuba jest krajem dość specyficznym, resort turystyczny jest odcięty od świata zewnętrznego, turystów obowiązuje inna waluta niż tubylców no i do tego dochodzi jeszcze bariera językowa, dla kogoś kto nie zna hiszpańskiego (przy okazji polecam się go uczyć, bo okazuje się, ze mówi się nim w wielu krajach, gdzie można pojechać na wakacje;) Ale wracając do tematu, ponieważ był to nasz pierwszy taki wyjazd, nie bardzo wiedzieliśmy co i jak, pierwsza wizyta w barze była dość krepująca, bo jak to tak biorę i odchodzę, nie płacąc? :) nie wiedzieliśmy tez jaka ta Kuba jest na prawdę, wykupiliśmy wycieczki oferowane przez nasze biuro podróży. Zwiedziliśmy w ten sposób Havane, objechaliśmy spora część wysypy, odwiedzając 3 miasta, w tym mauzoleum Che oraz wybraliśmy się na rejs katamaranem połączony z nurkowaniem, lunchem na maleńkiej wysepce w lagunie oraz pokazem delfinów. Zabawa była przednia! Ponadto wybraliśmy się kilka razy do pobliskiego miasteczka, poszwendaliśmy się, kupiliśmy pamiątki, wybieraliśmy się na długie spacery plaza i zbieraliśmy muszelki. Ponadto pojechaliśmy także na wycieczkę odkrytym autobusem po okolicy, a raz zapuściliśmy się do dżungli, było to niesamowite i nieco przerażające doświadczenie - po raz pierwszy pociły mi się łydki.








Na wszystkich innych wyjazdach byliśmy tylko przez tydzień (ogranicza nas urlop), choć za każdym razem powtarzamy sobie, ze to zdecydowanie za krotko, niestety urlop trzeba zaplanować na cały rok i dzielić go z wyjazdami do PL.

Na Lanzarote, Teneryfie i w Tunezji wypożyczyliśmy samochód (wszędzie na 3 dni) i objechaliśmy nim okoliczne atrakcje, na Kanarach udało nam się zjechać wyspy wzdłuż i w szerz ;) Choć w hotelu można było wykupić wycieczki fakultatywne, my woleliśmy wynająć samochód i zwiedzić je samodzielnie, zatrzymując się tam gdzie akurat nam się spodobało, czy zboczyć gdzieś, gdy zauważyliśmy coś ciekawego. Wypożyczając samochód jest się zdecydowanie bardziej niezależnym i swobodnym i nie trzeba truchtać za wciąż poganiającym przewodnikiem, czy czekać na kogoś z grupy. Ponadto wypożyczenie samochodu nie jest drogie i pewnie opłaca bardziej niż wykupienie wycieczki, których ceny są czasami kosmiczne.











Pożyczyłam samochód nawet w Tunezji, choć przyznam, że jazda samochodem po tym kraju nie należy do przyjemności i drugi raz chyba bym się na to nie zdecydowała,trzeba mieć oczy dookoła głowy i być czujnym jak na placu boju.




Poza wycieczkami często spacerujemy, zwiedzamy, chodzimy na zakupy, snujemy się po okolicy, zwiedzamy pobliskie miasteczka, czasami nawet wejdziemy na jakąś gore. W ten sposób można poznać lokalna kulturę, poczuć atmosferę danego miejsca i zapoznać się z miejscowymi zwyczajami. Będąc w Tunezji poszliśmy na ryneczek, który nastawiony był co prawda głównie na turystów, ale znajdowały się tam również kramy i sklepiki dla miejscowej ludności, w których można było znaleźć normalne przedmioty codziennego użytku, w sensownych cenach, które dla mnie były bardzo atrakcyjne, oczywiście można było się targować;) Połaziliśmy tez po miasteczku i całkowicie zeszliśmy ze szlaku, którym podążają turyści i zagłębiliśmy się w najzwyklejsza część miasteczka, zaglądaliśmy do lokalnych sklepików i dzięki temu zobaczyliśmy, ze na drzwiach sklepu mięsnego wisi krowi łeb, ze w piekarniach można kupić wspaniały chleb, a wybór jest przeogromny, natomiast panowie siedzą w lub przed lokalami i popijają herbatę z mięta. Moim zdaniem takie zwiedzanie i odkrywanie "prawdziwej" strony miejsca w którym się znajdujemy jest najwspanialsza forma poznawania kultury i miejscowych zwyczajów.





Ponieważ jeździmy do ciepłych krajów, zazwyczaj w ofercie wycieczek znajdują się propozycje wejścia do parków wodnych, parków rozrywki lub akwariów. Musze przyznać, ze nie jesteśmy wytrawnymi wodnikami i do parków wodnych raczej nie chodzimy, ale byliśmy kilka razy w takim zoo/akwarium, gdzie odbywały się pokazy delfinów, orek, fok, papug itp. W takim miejscu często można spędzić cały dzień. Byliśmy w takim parku dwa razy na Teneryfie i Dominikanie i w obu przypadkach wykupiliśmy je w hotelu, przeważyła tu wygoda i transport, doszłam bowiem do wniosku, ze bez sensu jest wynająć samochód i postawić go na cały dzień na parkingu.






Podczas wakacji na południu Hiszpanii pojechaliśmy na jeden dzień do niezbyt odległej Sevilli (przepiękne miasto), dojechaliśmy tam lokalnymi autobusami, wypożyczyliśmy także rowery (dostępne w hotelu) i w ten sposób zwiedziliśmy nieco dalsza okolice. Poza tym robiliśmy sobie długie spacery po plaży, która usłana była muszelkami, z tego wyjazdu przywiozłam ich około 3 kilogramów ;) I tu rozważaliśmy wynajęcie samochodu, zwyciężyło jednak lenistwo, poza tym doszliśmy do wniosku, ze odległości są bardzo duże, a my nie mieliśmy ochoty na spędzenie całego dnia w rozgrzanym samochodzie.






Na Dominikanie pojechaliśmy wielkim pojazdem 6x6 zwiedzać okoliczne wioski, obserwowaliśmy czym zajmuje się lokalna ludność, a także kosztowaliśmy miejscowych wyrobów (cygar, kawy, kakao, rumu i prawdziwej pina colady podanej w ananasie)








Poza spacerami, wycieczkami i zwiedzaniem okolicznych atrakcji, lubię tez odpocząć i powylegać się w hotelu, na plaży, przy basenie czy przy barze ;) Mimo tego nie lubię leżeć bezczynnie na leżaku, muszę coś robić, zazwyczaj czytam książkę lub gramy w jakieś gry, najczęściej w Scrabble, karciane Monopoly, młynek i tradycyjne karty - zazwyczaj w "tysiąca". A Wy macie jakieś ciekawe gry, które moglibyście polecić?





Staramy się także korzystać z innych atrakcji oferowanych w hotelu, zazwyczaj są to gry, a czasami jakieś nocne szaleństwo:





Zdarza się, ze dostajemy tzw. "głupawki" i wtedy "dziękujemy" tzn. wygłupiamy się i szalejemy ;) Tak to bywa gdy człowiek znajdzie kokosa, lub wpadnie do gaju bananowego, cieszy się wtedy jak dziecko;)





Teraz wybieram się na Cape Verde (Wyspy Zielonego Przylądka), na mała półpustynną wyspę i przyrzekam sobie (jak przed każdym wyjazdem), ze będę leżeć plackiem i odpoczywać, ale K. już się ze mnie śmieje, ze z pewnością mi się to nie uda ;) I faktycznie, już przeglądałam jakie atrakcje są na wysepce na którą jedziemy i wypatrzyłam kilka ciekawych miejsc, które myślę, ze warto było by zobaczyć ;)
Po powrocie zdam Wam relacje z tego pobytu ;)

Pozdrawiam!

Etykiety: , , ,