Belgia - wrażenia z wycieczki

Uff, wróciłam z krótkiej, ale bardzo intensywnej wycieczki do Belgii (choć nie tylko).

Podsumowując - 3 dni, 3 kraje i 750km ;)




Wycieczkę uważam za bardzo udaną, choć może nie zwiedzilismy wszystkiego tego co planowałam, ale za to trafiliśmy na inne ciekawe miejsca. Muszę przyznać, że niektóre z atrakcji opisanych w przewodniku trudno było znaleźć, były nieczynne, lub zwyczajnie nie wyglądały tak jak można by się tego spodziewać. 

Belgia zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, szczególnie ukształtowaniem terenu i typowo górskimi, krętymi drogami. Kraj ten kojarzył mi się raczej z nizinami i równinami, a nie z pięknymi górskimi krajobrazami, głębokimi dolinkami rzek oraz dużą ilością lasów.

Południe Belgii bardzo różni się od jej części północnej i większych miast, które zwiedzaliśmy w zeszłym roku. Panuje tam cisza, spokój i sielska, niczym niezmącona atmosfera. Miasteczka są przepiękne, czyściutkie, zadbane, ogródki przed wspaniałymi domami, wypieszczone i wymuskane do granic możliwości, jednym słowem cudowne. 




Kolejną wspaniałą rzeczą w Belgii, są oczywiście tamtejsze piwa. Jako kierowca musialam ograniczyc sie tylko do piwka do kolacji, ale pofolgowalam sobie ostatniego dnia, po oddaniu samochodu;)
Jednymi z najsmaczniejszych piw jest Grimbergen i właśnie taki zestaw ze szklanką kupiliśmy na lotnisku, ponadto zakupiliśmy też piwko Kwak z fantastyczną szklanką. Jeżeli natomiast lubicie piwa owocowe to polecam piwa typu kriek, a nalepsze z nich to Lindemans, szczególnie wiśniowy, choć próbowałam także morelowego i było pyszne.


Należy pamiętać, że belgijskie piwa są bardzo mocne, powyżej 6%, a często po 9-10% (wyjątkiem są piwa owocowe np. Kriek 2,5%), także należy pić je ostrożnie i z umiarem.

Najpiękniejszym miejscem jakie zwiedziliśmy była twierdza w Bouillion oraz wspaniale zachowane mury obronne niewielkiego miasteczka Rocroy we Francji. 





Z innych atrakcji zwiedziliśmy Europejskie Centrum Kosmiczne oraz tor wyścigowy w Stavelot i muzeum mu poświęcone.


  


Noclegów nie mieliśmy zarezerwowanych wcześniej, ponieważ nie wiedzieliśmy dokładnie gdzie skończymy dany dzień. Dlatego też szukaliśmy hoteli każdego dnia pod wieczór. Ze znalezieniem pokoju na noc nie było na szczęście problemu, początkowo trochę zniechęciły nas ceny (~100 euro), ale jak się później okazało najdroższy i jednocześnie najsłabszy był pierwszy nocleg, kolejne były tańsze, a pokoje ładniejsze. Najmilej zaskoczył nas ostatni nocleg w hotelu na przeciwko dworca kolejowego w Namur, który z zewnątrz, a nawet w recepcji nie wyglądał zbyt zachęcająco, ale pokój okazał się świeżo odnowiony, wyremontowany, ładny choć typowo hotelowy, czysty i praktyczny. Tak dobrze się nam tam spało, że troszkę ociągaliśmy się ze wstaniem, a później stresowałam się czy uda nam się dojechać i oddać samochód na czas, ponieważ dodatkowo na autostradzie był korek w związku z wykopkami i zamiast jechac 120km/h jechałam 60-70km/h, a chwilami nawet wolniej. Ostatecznie dotarliśmy do wypożyczali na czas, choć nie obyło się bez dodatkowych przygód na stacji benzynowej ;) Po pierwsze na stacji należało płacić z góry lub zastawić paszport/dowód w kasie. A później stanęłam z boku, aby ogarnąć autko, chciałam wyjechać ze stacji, ruszyłam do przodu, gdyż byłam pewna, że alejka prowadzi do wyjazdu, jak się jednak okazało prowadziła do myjni i nie było z niej żadnego innego wyjazdu. Jak na złość za mną ustawiły się już dwa samochody i nie mogłam wycofać. Postanowiłam po prostu przejechać przez myjnię, ale na szczęście, gdzieś z boku odjechał samochód, a mnie udało się wymknąć z tej pułapki pokonując dość wysoki krawężnik;) 


Po pięknych widokach, czystych i zadbanych miasteczkach i wymuskanych ogródkach, wizyta w Namur i Charleroi była dużym szokiem, miasta te sprawiły na nas bardzo przygnębiające wrażenie. Wiele z budynków było opuszczonych, zaniedbanych lub w czasie rozbiórki/remontu. Miasta wydały się brudne, a ich przemysłowy charakter (Charleroi) bardzo przytłacza, wokół widać jedynie zakłady przemysłowe, estakady i linie kolejowe. Niezbyt przyjemny widok po trzech dniach gapienia się na wszelkie odcienie swieżutkiej i młodziutkiej zieleni ;) 

Koszt wyjazdu (na dwie osoby):

Bilety na samolot - £100
Wypożyczenie samochodu z ubezpieczeniem - £140
Paliwo - £46
Noclegi - (e 95, 75, 78) = e248, £206
Wejścia - (e 13, 30, 19, 6) = e68, £56
Jedzenie i picie - (e30, 14, 10, 36, 5) = e90, £80
Inne - e8 - piwo w Brasserii, e14 (przejazd do i z Charleroi), e67 - zakupy na lotnisku = e81, £68 

Łącznie ~ £700

Wydaje mi się, że to dość sporo, bo za tę cenę można by polecieć na tydzień do ciepłych krajów, może nie all inclusive, ale ciepełko i słoneczko byłoby zapewnione, jednak z pewnością nie zobaczylibyśmy tego co zobaczyliśmy. Ponadto, tak jak pisałam, Belgia nie jest krajem tanim, dodatkowo hotele nie były rezerwowane wcześniej tylko wynajmowane "z marszu", co także z pewnością miało wpływ na cenę. 

Pomimo sporych kosztów, z wyjazdu jestem bardzo zadowolona, poznałam dość dogłębnie ten kraj i uważam, że jest on wart zwiedzenia i ponownej wizyty. Z tego co zauważyłam posiada dobrze rozwiniętą infrastrukturę rowerową, więc może kiedyś wybierzemy się tam rowerami ;) 

Pozdrawiam!


Etykiety: , , ,