Jak mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu w Edynburgu

W poprzednich postach opisałam Wam moje perypetie mieszkaniowe oraz jak wynająć mieszkanie w stolicy Szkocji. Dziś natomiast postanowiłam pokazać jak wygląda moje obecne mieszkanie, niestety wciąż wynajmowane, co sprawia, że nie wygląda tak jak bym chciała. W wynajmowanym mieszkaniu nie można nic zmieniać, malować, wbijać gwoździ, czy co gorsza wieszać półek! Trzeba o nie dbać i szanować, nie zniszczyć, najlepiej, aby w dniu wyprowadzki wyglądało tak jak w dniu, gdy sie do niego wprowadzaliśmy, lub lepiej ;)

Jak mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu w Edynburgu

Są jednak drobiazgi, które można wprowadzić do takiego mieszkania, aby dodać mu trochę wyrazu i charakteru i sprawić, aby było przytulne i żeby dobrze sie nam w nim mieszkało. Szczegółowo i specjalistycznie możecie o tym przeczytać u Wioli, ja natomiast pokażę Wam, co mnie udało  sie zrobić i jak wygląda moje tymczasowe mieszkanie. 

Gdy się wprowadzaliśmy mieszkanie było wyremontowane i odmalowane, choć było w nim kilka starych mebli, które najchętniej od razy bym wywaliłabym ;) niestety nie mogę tego zrobić, mogę ewentualnie poprosić właściciela o wymianę. Ale przecież nie będę prosić, aby wymienił wszystkie meble, bo nie chcę, aby podniósł mi czynsz lub powiedział, że mam wygórowane wymagania.

Jak w takim razie radzę sobie z niezbyt pięknym wnętrzem? 

Narzuta na kanapę/łóżko - każdą paskudną kanapę można schować pod piękną, puszystą narzutą w ulubionym kolorze.



Zasłony - stare i wiszące tam od niepamiętnych czasów, choć niezbyt brzyedkie, ale zbyt blade i mdłe zdjęłam i schowałam, a powiesiłam nowe, takie, które mi się podobały i które nadają charakteru i sprawiają ze pokój wygląda przytulniej.

Poduszki - lub same poszewki (są o wiele praktyczniejsze i zajmują mniej miejsca). Zmieniając poszewki, które obecnie można znaleźć we wszystkich możliwych kolorach, wzorach, fakturach i teksturach, można zmienić wygląd całego pokoju. Ponadto tubylcy mają bzika na punkcie poduch i każdy sklep z wyposażeniem wnętrz jest nimi wypchany. 

Obrusy, bieżniki, serwety - dzięki nim zwykła beżowa szafka, czy niezbyt piękny blat stołu nabierają nowego życia. Można je zmieniać w zależności od pory roku, nastroju czy jakiegokolwiek innego widzimisie. 

Obrazki - niestety nie mogę wbijać gwoździ w ściany, ale kto powiedział, że nie mogę wykorzystać gwoździków już sterczących ze ścian. Pozdejmowałam wiszące w mieszkaniu obrazki (słabe, blade reprodukcje) i ostrożnie je schowałam, aby w chwili wyprowadzki powiesić je z powrotem, a tymczasem powiesiłam swoje obrazki, zdjęcia, plakaty, pamiątki z podróży. 

Szafki i regały - są niezbędne na moją ogromną ilość książek, choć cześć z nich i tak stoi na podłodze. Regały przydają sie także w kanciapce do układania wielu potrzebnych, ale chwilowo nieużywanych rzeczy, pudel, kartonów, butów itp.



Biurko - niezbędne miejsce do pracy w domu, pisania, dłubania, postawienia komputera, itp. Wędruje ze mną od mieszkania w suterenie:) (Teraz zamierzam je odświeżyć - post na ten temat pojawi się za jakiś czas na blogu).

Stoliki - małego, niskiego stolika (ławy) w tym mieszkaniu akurat nie było. Kupiłam taki stoliczek w IKEA (z półką poniżej blatu, bardzo praktyczna rzecz), tanie, lekkie, łatwe do złożenia, jak coś sie z tym stanie to nie szkoda, a jak nie jest potrzebne, można złożyć i schować. Obok sofy to podstawowe wyposażenie każdego salonu;), drugi, kwadratowy stolik (tez z Ikea) stoi obok łóżka. 


Wieszaki - ponownie odpadają takie, które wymagają wiercenia w ścianach, choć z drugiej strony nie jestem pewna, czy cokolwiek trzymało by się tych ścian, dlatego też wykorzystuje bardzo praktyczne wieszaki na drzwi, które są tutaj niezmiernie popularne (również można je kupić w każdym sklepie), mam takie wieszaki na drzwiach od sypialni, na szlafroki i ręczniki oraz w przedpokoju (na drzwiach od składziku) na kurtki. 

Roślinki - to najprostszy i najpiękniejszy sposób na upiększenie każdego wnętrza. Ja uwielbiam kaktusy i mam ich mała hodowlę na parapecie w sypialni. Ponadto wiele kwiatów mam porozstawianych w całym mieszkaniu. Głównie w okolicach okien, ale nie tylko, kaktus grudnik stoi w przedpokoju, i mała ilość światła wcale mu nie przeszkadza. 


I to chyba tyle. 
Poniżej zapraszam na krótki filmik, choć przyznam, że nie jestem z nigo zbytnio zadowolona, ale nakręcenie filmu o wnętrzu, jest trudniejsze niż mi się to wydawało, zanim się do tego zabrałam;)


A już na sam koniec, miało być o tym w filmiku i miało być zdjęcie, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że nie będę się "chwaliła" moim bałaganem, czyli kanciapką. Tak jak pisałam wcześniej to pomieszczenie służy za składzik, gdyby nie ono to mieszkalibyśmy na kartonach. Trzymam tam różne pudła, buty, ozdoby świąteczne, części rowerowe oraz rowery i masę innych różnych dziwnych i oczywiście niezbędnych rzeczy ;) 

Ok, teraz to już na prawdę koniec, cieszę się, że udało Ci się dotrwać do tego miejsca :) 

Mam nadzieję, że zdjęcia oraz filmik dobrze zobrazowały to, jak wygląda moje wynajmowane mieszkanie. 

Pozdrawiam!








Etykiety: ,