Mieszkania w Edynburgu - perypetie

Przyjechalismy do Edynburga zupelnie w ciemno, nie mielismy "zaklepanego" zadnego misjsca noclegowego, ani pracy. Zaczynalismy zupelnie od zera, ale musze przyznac, ze wcale nie bylo tak zle, nie spalismy pod mostem i nie przymieralismy z glodu.
Przyjechalam z jedna walizka i malym plecakiem i poczatkowo w zupelnosci mi to wystarczalo. 

Pierwszych kilka nocy po przyjezdzie spedzilismy w hostelu, a w miedzyczasie szukalismy pracy i jakiegos "stalego" miejsca zamieszkania. Wynajecie miszkania, jesli dopiero co sie przyjechalo i nie ma sie pracy, jest raczej niemozliwe, chyba ze mamy dosc funduszy, aby oplacic depozyt i 3 miesieczny czynsz z gory. My oczywiscie nie dysponowalismy takim zapasem gotowki, w koncu przyjechalismy tu dopiero zarabiac. Ostatecznie wynajelismy pokoj, jednak mieszkanie u ciemnoskorego araba rodem z Sudanu, srednio nam odpowiadalo. 

Na szczescie szybko znalezlismy prace, zaczelismy zarabiac, odkladac i juz po 3-4 miesiacach moglismy wynajac mieszkanie. Mieszkalismy tam przez jakis czas w 3-4 osoby, ale losy nam sie roznie potoczyly, w zyciu sie pozmienialo i trzeba bylo sie wyprowadzic i pozegnac ze wspollokatorami. 


Ponownie wrocilismy do wynajmowania pokoju, jednak nie u kogos w mieszkaniu, ale w wielkim domu, gdzie kazdy pokoj byl wlasciwie jak male miszkanko, nie mielismy jednak wlasniej kuchni, ani lazienki, te dzielilismy z innymi mieszkancami domu. Kuchnia byla ogromna, byly tam 3 lodowki i 3 kuchenki, wielka zamrazarka, dwa zlewy i wielki stol. Nie bylo problemu z miejscem, czasami jednak zdazalo sie, ze w zlewie staly czyjes brudne naczynia, lub zakielkowal wyrzucony tam groch. Lazienek tez bylo kilka i raczej nie zdazalo sie zebym musiala czekac, az zwolni sie toaleta, jedyna niedogodnoscia bylo to, ze trzeba bylo do nich chodzic na inne pietro. Zalteta byla umywalka i czajnik w pokoju. 



Mieszkalismy tam jednak dosc dlugo, zylo sie przyjemnie i wzglednie tanio, nie trzeba bylo placic za prad czy ogrzewanie, wszystko bylo wliczone w cene wynajmu pokoju, ktora byla bardzo przystepna. 


Mieszkanie w tym domu spodobalo nam sie jeszcze bardziej, gdy zmienilismy pokoj i przenieslismy sie z "lower villa" (czytaj: suterena), na 1 pietro do wielkiego mozna rzec apartamentu z wykuszowym oknem. Pokoj mial powierzchnie okolo 40m2 i sufit na wysokosci 4.5m. W takich warunkach mozna mieszkac:) Jedynie do lazienki, znowu musielismy lazic pietro wyzej. Dobrze sie nam tam mieszkalo, fajna, spokojna dzielnica,  sklepy blisko. Jednak ktoregos pieknego dnia, tuz przed sylwestrem, dostalismy wypowiedzenie i musielismy sie wyprowadzic, poniewaz wlasciciele zdecydowali, ze dom przebuduja i sprzedadza. W koncu, po kilku latach tulania sie i troche takiego studenckiego zycia, nadeszla pora na wynajecie wlasnego mieszkania (tego pierwszego, w ktorym mieszkalismy w czworke nie biore pod uwage, bo nie ja zajmowalam sie wtedy jego szukaniem i wynajmowaniem, poza tym mielismy tam tylko pokoj, a pozostala czesc i tak musielismy z kims dzielic). 
 
Przepraszam za balagan, ale to jednyne sensowne zdjecie pokoju, zrobione niestety tuz po przeprowadzce, kiedy to szystko bylo po prostu zwalone na kupe.

Nie ma jak wlasne mieszkanie, nie trzeba sie krepowac, mozna isc do lazienki tylko w bieliznie, nie trzeba czekac bo toaleta jest wlasnie przez kogos okupowana, w lodowce mam tylko swoje rzeczy i nikomu nie przeszkadza moja hodowla kaktusow, a ja nie musze ogladac czyich majtek i skarpetek suszacych sie na grzejniku. Jednym slowem same plusy. Jedynym minusem sa moze nieco wyzsze koszty, ale mysle ze zalety i komfort zdecydowanie je przewyzszaja.

Wynajecie pierwszego mieszkania bylo niestety malo fartowne.
Gdy mielismy sie wprowadzac, okazalo sie ze w kuchni tego mieszkania odpadl sufit, musieli to naprawic, w zwiazku z czym nasza wprowadzka przesunela sie o dwa tygodnie. Gdy juz sie wprowadzilsimy, nie zabawilismy tam niestety dlugo, bo jedynie 8 miesiecy, po czym dostalismy wymowienie, uzasadnione tym ze wlascicielka zmienila swoej zyciowe plany i potrzebuje tego mieszkania z powrotem. Pozniej okazalo sie jeszcze, ze szarpneli nam sporo kasy z depozytu, argumentujac to ze w miszkaniu bylo brudno! Mimo ze dokladnie je wysprzatalismy i bylo zdecydowanie czystsze niz to do jakiego sie wprowadzilismy. Niestety nie mialam dokumentacji zdjeciowej, a agencja tak, ponadto wynajmowalam mieszkanie po raz pierwszy i nie bardzo wiedzialam co i jak, pozniej bylam juz madrzejsza;)



Azeby przedstawic Wam charakterystyke tutejszego budownictwa, chcialaby pokazac zdjecie toalety ;) Zgadnijcie, co tu jest nie tak?? (poza tym, ze jestem na kacu) ;) 


Po obejrzeniu wielu mieszkan, juz chyba nic mnie nie zdziwi (prysznic w szafie, umywalka nad wanna, prysznic za sedesem;)).

Kolejne mieszkanie wynajmowalismy juz z pewnym doswiadczeniem i "odpukac" mieszkamy w nim szczesliwie i spokojnie juz ponad 3 lata ;) Poswiece osobny post na jego opisanie, zdjecia, a moze nawet filmik;)

W kolejnym poscie napisze wiecej o poszukiwaniach i wynajmie, a takze o tym na co zwracac uwage i jakie oplaty nalezy wnosic wynajmujac mieszkanie. 

A Wy jakie mieliscie perypetie z wynajmowanymi mieszkaniami? Piszcie! 

Pozdrawiam! 

Etykiety: ,