Ostatni piątek miesiąca

Tak ostani piątek listopada. Po weekendzie zacznie się grudzień i święta tuż tuż. Powoli zaczynam się do nich przygotowywać, ale jescze ich nie czuję. Muszę przejść się do miasta i poczuć jak żyje nimi miasto, pooglądać wystawy, dekoracje, zajrzeć na świateczny ryneczek, ponapawać oczy tymi wszystkimi kolorami i światełkami. W tym tygodniu w centrum otwarto świateczne wesołe miateczko i lodowisko oraz niemicki rynek z różnego rodzaju drobiazgami, upominkami no i oczywiście jedzeniem - wybieram się tam jutro;)
Lubię tę świąteczną atmosferę, te chłodne dni i nastrój oczekiwania i przygotowywań do świąt. Tegoroczne bożenarodzenie spędzę co prawda z dala od domu i rodziny, ale mam nadzieję będzie miło i pryzjemnie. Zamierzam przygotować polską wigilię z niewielkimi zmianami wynikającymi z braku produktów lub umiejętności oraz tutejszej kultury i zwyczajów;)
Ano tak rozmarzyłam się o świętach, a w sumie nie to o czym miałam pisać. Miałam pisać o dniu dzisiejszym, a nie o tym co będzie za miesiąć - na to będzie pora. Otóż na dziś miałam duże plany, jednak jak zwykle coś musiało mi je pokrzyżować;/ Tym razem owym czymś była praca. Ale po kolei. Rano pojechałam na pocztę sprawdzić czy nie ma do mnie paczki, bo czekam na nią już od ponad tygonia, niestety nie było:( Z poczty musiałam jakoś dostać się do pracy, a ponieważ nie chciałam się cofać na normalną trasę, jechałam zakosami, najpierw odbiłam w mniej więcej porządanym kierunku, następnie jechałam wzdłuż torów, później kawałek wzdłuż kanału, później zeszłam po schodkach na poziom rzeki i wzdłuż niej przejechałam następny odcinek, nieco kręty, gdyż tu rzeka kluczy, aż w końcu wjechałam na ostatni odcinek - ścieżkę rowerową prowadzącą do pracy.

Ścieżka wzdłuż torów

ścieżka wzłuż kanału

water of Leith

Dzień zaplanowałam sobie tak, że posiedzę w pracy do około 17, a następnie udam się do centrum na rowerową masę krytyczną. Niestety w pracy, specjaliści od informatyki, zamknęli program na którym pracuję o 12, ponieważ wprowadzają jakieś "usprawnienia", zmieniają bazę danych czy coś takiego i od poniedziałku program ma działać przez przeglądarkę, ciekawe czy ruszy (?), ale w związku z tym zamknięciem nie bardzo miałam co robić, bo oczywiście zamiast uprzedzić chociaż dzień wcześniej, żeby można było zaplanować sobie jakoś godziny, to nie - uprzedzili godzinę przed faktem;/ no po prostu załmka jak to wszystko działa;/ Ale do czego zmierzam... gdyby wszytko działało normalie, zamierzałam wyjść z pracy po 17 i pojechać do centrum. Jednak ponieważ nie bardzo chciało mi się robić to co mogłam robić, wyszłam z pracy o 15,30 i skierowałam się do domu. Niestety stało się tak jak przewidywałam, gdy wróciłam do domku, to już nie chciało mi się wyjść i na masę rowerową nie pojechałam. Za to zjadłam obiadek - bułę typu bagietka z nadzieniem z kurczaka i wędlinki, ponieważ dostałam kupon promocyjny;), stoczyłam kolejną walkę ze zdjęciami - tym razem wygraną;) i tak siedzę sobie i klikam, słucham filmu (to u mnie normalne - po prostu coś musi gadać, jak tak sobie siedzę sama).
Jednym słowem kolejny normalny, leniwy dzień. Mam nadzieję, że jutrzejszy będzie bardziej owocny:)