Niedzielne gradobicie

Dziś, jak co niedziele, wylegiwałam się długo, śniadanko było około 13, później dogorywanie, aż w końcu wygladając przez okno i patrząc na błękitne niebo postanowiłam pójść na spacer, a przy okazji do pracy. Gdy wyszłam z domu zobaczyłam na niebie wielka czarną chmurę... daleko więc nie zaszłam, tylko dwie przecznice, akurat do pracy. Postanowiłam więc najpierw to załatwić, a potem jeżeli się wypogodzi, kontynuować spacerek. Tak też się stało. Jednak doszłam do parku i zaczęłam przygotowywać się do robienia fotek, gdy kolejna wielka ciemna chmura zaczęła nadciągać w szybkim tempie. Tak więc spakowałam zabawki i ruszyłam do domu, jednak dopadł mnie opad w postaci gradu, niewielki acz intensywny i dość obfity. Jednak mimo tego udało mi się zrobić kilka wiosennych zdjęć - bo tu już wiosna i krokusy rozkwitły.