Kelpies i Pineapple House - wycieczka rowerowa

W miniony weekend w związku z pierwszym w tym sezonie ładnym i ciepłym dniem, postanowiliśmy w końcu wybrać się na przejażdżkę rowerową do Falkirk, aby obejrzeć rzeźby "Kelpies".
Tym wpisem chciałabym jednocześnie rozpocząć serię postów o ciekawych miejscach w Szkocji, które zwiedzam głównie podczas moich bliższych i dalszych wycieczek rowerowych. 



Falkirk to miasteczko położone 40km na zachód od Edynburga. Wraz z rowerami pojechaliśmy tam pociągiem (ScotRail, bilet powrotny £9,40), aby skrócić sobie drogę i pojeździć tylko w miejscu docelowym.


W okolicach Falkirk jest kilka ciekawych rzeczy do zobaczenia np. Falkirk Wheel - ogromna konstrukcja służąca do przenoszenia barek z jednego kanału do drugiego położonego na innej wysokości, w pobliżu przebiegał również mur Antoniusza (szkocka wersja muru Hardiana), dziś jednak chciałabym napisać o najnowszej atrakcji regionu - Kelpies - dwóch 30-metrowych konstrukcjach koni wyłaniających się z wody stworzonych przez Andy Scotta.

Kelpie w mitologii celtyckiej to nadnaturalne, wodne duchy zamieszkujące szkockie jeziora i rzeki. Miały one zdolność zmieniania swoich kształtów, najczęściej przybierały postać konia, jednak często "widywano" je także w postaci ludzkiej.




  
  

   

Monument ten nie tylko nawiązuje do mitologicznych bestii, ale jest również upamiętnieniem koni, które pracowały w służbie człowieka umożliwiając rozwój ekonomiczny Szkocji w minionych wiekach. Konie były niezwykle cenne, odgrywały bowiem znaczącą role zarówno w rolnictwie jak i przemyśle, natomiast ich skojarzenie z kanałami jest jak najbardziej trafne, ponieważ służyły one jako siła pociągowa do holowania barek załadowanych węglem i innymi towarami. 

Do dziś w tej okolicy znajduje się wiele farm gdzie hoduje się konie i prowadzi szkółki jeździeckie. Nawet miałam okazje przejechać obok kilku takich koni i bliżej się z nimi zapoznać - bardzo chętnie pozowały ;) 




Z parku Helix, gdzie znajdują się Kelpies, ruszyliśmy dalej na północ, w kierunku naszego kolejnego punktu wycieczki. Jechaliśmy cudownymi, wąskimi drogami, nieomalże pozbawionymi ruchu samochodowego, wśród pól, cały czas zachwycając się widokiem niezbyt odległych wzgórz i upajając oczy widokiem zieleni - to jest takie kojące i uspokajające. Takie widoki działają niezwykle relaksująco i mimo pewnemu wysiłkowi fizycznemu czuję, że odpoczywam. 




Po 10 kilometrach dojechaliśmy do kolejnego ciekawego miejsca na trasie naszej wycieczki - Pineapple House - budynek wybudowany jako letni domek Lorda Dunmore w 1761 roku, zwieńczony kopułą w kształcie ananasa. Tu w cichym i spokojnym sadzie zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę, posililiśmy się, odpoczęliśmy, a także trochę poszaleliśmy :) 


Było tu niezwykle przyjemnie, cicho i spokojnie. Specyficzne umiejscowienie zarówno budynku jak i sadu - na łagodnym, południowym zboczu oraz mur otaczający całość sprawiał, że było bezwietrznie i ciepło. To dzięki tym sprytnym zabiegom powstał specyficzny mikroklimat, dzięki któremu w szklarniach uprawiano tu niegdyś egzotyczne owoce i warzywa! 




Trawa była tu tak wspaniała, gęsta i soczyście zielona, ze nie omieszkałam zrzucić butów i skarpetek i pobiegać po niej boso. Mówiąc szczerze w Polsce chyba w zadnym parku nie miałabym odwagi, aby tak biegać, tu nie mam takich obaw, nie boje się potłuczonego szkła czy psich odchodów, bo zwyczajnie ich tu nie ma (przynajmniej nigdy nie trafiłam). Uwielbiam chodzić boso po trawie - ona tak przyjemnie chłodzi stopy;) 


W tym miejscu zawróciliśmy i skierowaliśmy się w drogę powrotną do Falkirk, aby pociągiem wrócić do Edynburga.


Wycieczka była bardzo udana, w sumie przejechaliśmy nieco ponad 30 kilometrów, wróciliśmy do domu trochę zmęczeni, ale bardzo zadowoleni i z mnóstwem pięknych obrazów w pamięci. Pogoda i humory dopisały, a to jest tutaj najważniejsze!

Pozdrawiam!

Etykiety: , ,