Ponieważ przez weekend nie miałam czasu, dopiero dziś wzięłam sią za montowanie błotników do roweru, które przyjechały w środę.
A namęczyłam sie przy tym co niemiara;(
Niestety tak to jest, gdy brak odpoweidnich narzędzi - odpowiednie narzędzia to 3/4 wykonanej pracy. Teraz już wiem czemu mój tata ma takż imponujacą kolekcję wszelakich młotków, wkrętaków, kluczy wszelkiej maści, itp;)
Mam co prawda klucze rowerowe, ale nie są one zbyt wygodne, ciężko nimi manewrować i przytrzymać nakrętkę ukrytą w głębi przedniego widelca;/
Tak więc nakombinowałam sie i nawalczyłam z niechcącymi się dokręcić śrubkami, ale to nie wszystko.
Z tylnym błotnikiem poszło łatwo, miejsca na sztycy od siodełka jest dość i dostęp łatwy. Można zamocować go na jakiej się chce wysokości, a dodatkowo można ustawić kąt pod jakim jest ustawiony względem koła - jednym słowem super;) ciężko było dokręcić śrubkę, (brak zwykłego płaskiego klucza lub choć kombinerek, przydałby sie rowniez dobry srubokret), ale jako dałam radę innymi metodami:)
Problem miałam z przednim błotnikiem.
Żeby go założyć musiałam zdjąć przednie koło.
Pierwsza próba przymocowania - tylna część błotnika opiera się na oponie, ale to tak że koło prawie w ogóle nie chce się kręcić;/Ok, zdejmuję koło, zdejmuję błotnik.
Próba druga - przesunęłam mocowanie, błotnik cofnął się, dobrze, jest luz nad kołem - kręci sie;). Zapinam przedni hamulec i tym razem okazuje się że niestety hamulec opiera się o błotnik i mocno go rysuje;/ w ostatecznosci mogłoby dojść do tego że albo hamulec nie będzie działał prawidłowo, albo przetnie mi błotnik;) myślę co zrobić...
Ok, zdejmuję koło, bo inaczej nie da się zdjąć błotnika, zdejmuję błotnik...
Podejście trzecie - postanawiam założyć błotnik odwrotnie, tzn. nad widelcem, a hamulec zapiąć pod błotnikiem (mam tylko nadzieję że śrubki są dostatecznie długie - ok wystarczają, tak chyba na dwa obroty, ale trzymają;)).
Ostatecznie udało sie!
Śmigam z błotnikami i żaden deszcz i mokra pogoda mi nie straszna;)
Etykiety: rower